Najnowsze wpisy


lut 27 2017 O miłości
Komentarze (0)

 

 

 

Tytułem wstępu

 

    O miłości pisze się wiele, mówi się wiele i słyszy się wiele, i to już od niepamiętnych czasów. Niekiedy można odnieść wrażenie, że miłość jest słowem zawierającym w sobie wszystko; całą istotę stworzenia. Ale kiedy słyszymy o miłości, to co sobie wtedy wyobrażamy? Jakąś niezwykłą tajemnicę, obietnicę nagłego szczęścia; coś, co spadnie nam nagle z nieba wywracając do góry nogami cały nasz dotychczasowy świat. I tak się dzieje, tylko, że to nie jest miłość. 

 

Zakochanie nie jest miłością

 

    Zakładam, że znacie tę historię z własnego doświadczenia. Sytuacja wygląda mniej więcej tak: otóż żyjesz sobie człowieku spokojnie, aż tu nagle, pewnego pięknego dnia, zdarza się coś takiego, i już dłużej nie jesteś taki sam. Wydaje się, że do tej pory byłeś ślepcem, błądzącym bez celu wśród labiryntu życia, ale jakimś dziwnym trafem nagle odzyskałeś wzrok, choć tak naprawdę bardziej zaślepiony  niż w tej chwili być nie możesz. Ma się wrażenie, że oto zstąpiło na Ziemię bóstwo obleczone w ciało, lecz inni żadną miarą tego nie dostrzegają. Ty widzisz tylko same zalety. 

    Mechanizm powyższego procesu nie został jeszcze do końca wyjaśniony i wątpię, żeby kiedykolwiek do tego doszło. Dochodzi do niego bez udziału świadomości człowieka. Magia trwa jednak jedynie przez jakiś czas. Nagłe i gwałtowne uczucia, jakie wywołuje w nas druga osoba w końcu słabną, a czasami zupełnie znikają. Znane są przypadki, gdy pod wpływem impulsu człowiek decyduje się na związanie ze swoją drugą połówką, by później przekonać się, że "to jednak nie to". Dlaczego? Bo miłość nie ma nic wspólnego z pożądaniem. A człowiek zakochany, to przede wszystkim ten, który snuje fantazje erotyczne, nazywając to miłością. Prawda jest jednak taka, że uczucia bywają niestabilne, i dlatego nie warto wyłącznie na nich opierać swojej relacji z drugim człowiekiem.

 

"Kocha się za nic" 

 

    Paulo Coelho napisał niegdyś: "Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości."          

 

    Moim zdaniem to kompletna bzdura. Można się z tym nie zgadzać, ale nie da się oddzielić człowieka od niego samego; od jego wad i zalet, statusu materialnego, sposobu bycia. To, co się nam w kimś podoba jest właśnie tym powodem. To pewien zestaw cech. Czasami zdarza się, że osoba, którą obdarowaliśmy uczuciem ma więcej wad niż tego oczekiwaliśmy. W takim przypadku albo odchodzimy (kochamy za coś, prawda?), albo trwamy w chorej relacji, co jest jeszcze gorsze. Nie jest to miłość bezwarunkowa, jak to sobie niektórzy wyobrażają, tylko chora zależność; miłość toksyczna i brak szacunku do siebie, ponieważ każda zależność, w której jedna strona ma przewagę nad drugą i to wykorzystuje jest zniewoleniem.

 

Anthony De Mello napisał z kolei: "spełnieniem miłości jest poświęcenie, jej miarą brak egoizmu".

 

    Czy rzeczywiście? Wyobraźmy sobie kobietę, która w imię miłości wyrzeka się samej siebie, służąc swojemu mężowi. Mąż jest alkoholikiem, bije żonę, znęca się nad nią, ale ona mimo wszystko go kocha. Gotuje obiady, zmywa naczynia, ani słowa skargi. Święta za życia! Jest tak zależna od męża, że nie jest w stanie się od niego uwolnić. Ba! Nic takiego nawet nie przychodzi jej przez myśl. Kobieta cierpi, nie jest to miłość, tylko syndrom sztokholmski. Brak własnej woli sprawia, że w głębi ducha nienawidzi samej siebie. Któż z nas chciałby w ten sposób przeżyć swoje życie? Myślę, że nikt. 

    Egoizm jest widoczny również w przypadku zdrady. W sytuacji, w której osoba dowiaduje się, że jej ukochany/a dopuściła się zdrady nie jest jej to przecież obojętne. Pojawiają się uczucia takie jak: smutek, żal, nienawiść, wściekłość, chęć zemsty, itp. Miłość jest egoistyczna. Koniec. Kropka. Ale abstrahując już od związków; stwierdzenia: "Kocha się za nic", itp. można zdyskwalifikować również na innym przykładzie. Niech to będzie na przykład relacja matki z dzieckiem. Część osób zapewne będzie oponować twierdząc, że matka kocha swoje dziecko miłością bezwarunkową, lecz przecież zdarzają się kobiety, które swoich dzieci nienawidzą. Poza tym uczucie, jakie żywi kobieta w stosunku do swojego nowonarodzonego dziecka jest uwarunkowane biologicznie. Matka poświęca część siebie, by dziecko mogło żyć, ale sama również na tym zyskuje, szczególnie pod względem emocjonalnym. Wychowanie takiego małego człowieka jest zajęciem bardzo wymagającym i niezwykle męczącym, lecz koniec końców obie strony odnoszą z tego tytułu jakąś korzyść. 

 

Kocham wszystkich ludzi

 

    Zdarzają się wśród nas jednostki, które twierdzą, że kochają całą ludzkość. Jest to pewna idea, która wyrasta wprost z kultury chrześcijańskiej i humanizmu. Jednak w zetknięciu z drugim człowiekiem często okazuje się, że nie kochamy wszystkich po równo. Bo nie lubimy naszej sąsiadki, swojego szefa, albo irytuje nas czyjś sposób zachowania. Mamy tendencję do tego, że bardziej kochamy Polaków niż Niemców, z reguły nie darzymy również sympatią transwestytów i pedofilów, masowych morderców, czy terrorystów. Idea ogólnoludzkiej solidarności jest jak najbardziej słuszna, ale my ludzie kochamy miłością warunkową. Gdy nas ktoś obraża i nam ubliża, kiedy spadają na nas ciosy, czy darzymy sympatią taką osobę? Oczywiście, że nie. Nie jesteśmy przecież tytułowym "Idiotą" z powieści Dostojewskiego, który jest człowiekiem doskonałym, a przez to zupełnie śmiesznym. 

 

Bóg, który stawia warunki?

 

    Miłość ma wiele twarzy, i nie są to twarze Greya, a jedną z nich jest miłość Boga do człowieka. Jednak, gdy czytamy "Hymn do miłości" opisujący miłość bezwarunkową, a następnie sięgamy do Starego Testamentu można odnieść wrażenie, że coś nam się tutaj nie do końca zgadza. Ofiarowanie Izaaka, potop, spalenie Sodomy i Gomory, to tylko niektóre przykłady tego, jak chrześcijański Jahwe traktuje swoje stworzenie. Są ludzie sprawiedliwi, którzy będą zbawieni, i potępieni, których czeka wieczna kara. Stwórca nie traktuje wszystkich równo, pewne jednostki wybiera do wielkich czynów, inne są przeznaczone do zatraty. Kocha tylko tych, którzy Go słuchają i wypełniają jego nakazy. Co prawda zgodnie z doktryną chrześcijańską każdy może być zbawiony, lecz nie każdy zbawiony będzie. Zbawienie wynika z wiary, która musi być poparta uczynkami; nie odwrotnie, zaś sama wiara jest aktem łaski Boga, jest to więc, tak jak w przypadku człowieka miłość warunkowa.  

 

Prawdziwa miłość?

 

    Czy w takim przypadku istnieje prawdziwa miłość? A jeśli tak, to czym ona jest? Moim zdaniem prawdziwa miłość to szacunek do samego siebie, umiejętność wyznaczania granic; a w kontakcie z drugim człowiekiem troska i zrozumienie dla jego potrzeb. Prawdziwą miłością są wszelkie działania zmierzające do poprawy świata, przeciwdziałanie przemocy i patologii, walka ze status quo, które nie służy wzajemnemu porozumieniu, z chorymi układami i przedmiotowym traktowaniem istot ludzkich. I nie chodzi tu wcale o to, żeby góry przenosić, ale jeśli możesz coś zrobić, zrób to! Dzisiaj, i przede wszystkim dla siebie. 

fragilestar